Zero waste, less waste, brak śmieci, odpowiedzialny styl życia - na pewno każdy z nas spotkał się z jednym z tych określeń, oznaczającym wytwarzanie jak najmniejszej ilości odpadów, tak, aby środowisko pozostało niezanieczyszczone.
Pojawia się pytanie: jak nazwać ten kierunek? Chwilową modą, stylem życia, czy egzystencjalnym nurtem?
Optymistycznie dla większości z nas to nowy styl życia, jednak patrząc na to, jak szybko zmienia się nasz sposób funkcjonowania, oby zero waste nie okazał się tylko przemijającą modą.
Niestety wielkie korporacje reklamujące produkty ułatwiające bycie zero waste będą przekonywać, że właśnie dzięki nim będziemy ekologiczni. Szkoda tylko, że później te same produkty lądują na wysypiskach śmieci, gdy zepsują się po kilku użyciach. Spójrzmy na sprawę realistycznie - większości zależy głównie lub jedynie na zysku, a planeta jest traktowana drugoplanowo lub jest jeszcze dalej w hierarchii. A właśnie zmiana tego sposobu myślenia jest kluczowa!
Pierwotne założenie zero waste było zupełnie inne. Chodziło o to, aby używać tego, co aktualnie się posiada na wiele różnych sposobów, tak, aby nic nie marnować, ale także nie kupować nic nowego. Bo jaki sens ma bycie „eko”, podczas gdy regularnie nabywamy kolejne rzeczy, a inne z naszego domu lądują na śmietniku. Mimo, że chcemy pozostać w trendzie ekologicznym, jest to często niemożliwe. Sabotujemy własny cel...
Mowa tu nie tylko o jedzeniu, z którym zero waste jest najbardziej kojarzone, ale także o ubraniach, sprzętach elektronicznych, czy książkach. Sednem tego nurtu jest ograniczanie się do nabywania tylko tych rzeczy, które są już w tzw. „obiegu”. Czyli przykładowo - kupowanie ubrań z lumpeksów, a potem oddanie ich tam z powrotem, gdy nam się znudzą. Dzięki temu mniejszy popyt może przyczynić się do mniejszej produkcji. Z drugiej strony, namiętne robienie zakupów w sieciówkach i wyrzucanie zniszczonych po kilku praniach ubrań, dokłada do naszej planety kolejne śmieci.
W przypadku nowych ubrań warto stawiać na jakość, a nie ilość i koniecznie sprawdzać skład surowcowy. Najlepsze będą oczywiście te naturalne lub jeszcze lepiej - po części lub nawet w 100% z odzysku!
Przejdźmy może teraz do tego, jak w praktyce, a nie tylko w mediach społecznościowych, być zero waste. Przede wszystkim powinniśmy zwracać uwagę na opakowania, w których kupujemy lub przechowujemy jedzenie, a dokładniej na to, czy dany produkt jest w plastiku, szkle, czy papierze. A może da się go kupić bez opakowania, jak na przykład owoce lub warzywa, które naprawdę przetrwają podróż ze sklepu do domu bez foliowej siateczki. Szklane, plastikowe lub papierowe pojemniki i torby warto zostawić w domu i wykorzystać ponownie, gdy pojawi się taka potrzeba. Tak też robili nasi dziadkowie!
Do odniesienia sukcesu w byciu zero waste potrzebna jest też kreatywność, bo co jeśli robimy na przykład remont w mieszkaniu i marzą nam się inne meble? Nie popadajmy w paranoję, myśląc przy każdym zakupie, że jest to rzecz która będzie się za nami ciągnąć do końca życia! Spróbujmy zmienić jakiś element w danym meblu, który nam się już znudził. Przemalujmy, dodajmy wzory, czy choćby zmieńmy położenie albo ustawienie. Od razu poczujemy satysfakcję z metamorfozy, a nic się nie zmarnuje. Warto więc pamiętać, aby nie wyrzucać pochopnie rzeczy, która już nam się nie podoba lub nie służy. Zamiast tego pogłówkujmy, w jaki sposób ją zmienić lub przerobić, a może sprzedać albo oddać do sklepu z używanymi produktami tego typu...
Wracając do kłopotów z określeniem nurtu zero waste, wspomnianej na początku artykułu, można rozpatrzyć tę sprawę z dwóch stron. Z jednej, wszystko co nagle masowo pojawia się w mediach społecznościowych i bez większej przyczyny wszyscy zaczynają to robić, kupować lub praktykować, można nazwać modą lub trendem. To, czy te „nawyki” pozostają jest kwestią sporną, bo tak naprawdę nie da się tego sprawdzić. Na pewno są tacy, w których rutyna zostaje, co sprowadza się do drugiej strony problemu, więc w tym przypadku określenie styl życia ma sens. Jednak możemy sobie wyobrazić jak mały procent pierwotnych „miłośników” danego trendu zostaje przy nim na dłużej. Oczywiście nie zawsze tak się dzieje, popatrzmy chociaż na zmianę w tym jakie ubrania są “modne” jeśli chodzi o ubiór kobiet. Możemy przecież już nosić spodnie! Jednak tak ogromna przemiana trwała lata, a może nawet stulecia. Nasza planeta nie ma niestety już tyle czasu…
Jedno jest pewne - ta konkretna moda na zero waste nie jest szkodliwa. Bo im więcej osób, choćby na jakiś czas, stanie się bardziej ekologicznymi, tym lepiej. Wyobraźmy sobie, że 20 milionów osób zrobi jeden krok w stronę bycia bardziej eko - to oznacza 20 milionów kroków, a ta liczb wydaje się już dużo większa… Oczywiście jest też nadzieja na to, że w przyszłości również będą podążać tą ścieżką!
Jedynym minusem, czy może obawą, jest pojawienie się tzw. „efektu jo-jo” (terminu używanego przy odchudzaniu), gdy osoba zmęczona ograniczaniem się i byciem zero waste, nagle zapomni o wszystkich dotychczasowych wartościach, które wyznawała i wpadnie w „szał zakupów”. A nasza Ziemia jest już na skraju wytrzymałości...
Opublikowano 1 października 2022